piątek, 31 maja 2013

Rozdział 2

Pokój profesor Bukowski (i sekretarki) był przepełniony wiszącymi na suficie talizmanami, magicznymi kulami, kubkami z fusami z kawy na stoliku i dużą ilością soli na parapecie. Był tam też fotel do leżenia, jak w psychiatryku, i trzy normalne - wydawało się, że można się w nich utopić.
- Opowiedz, kochanienka... Jak masz w ogóle na imię? - rzekła pani profesor Bukowski.
- Ee... Miranda Grace. - jęknęła.
- No dobrze... A wiesz MIRANDO, że twoje imię pochodzi z języka łacińskiego i oznacza "godny podziwu"?
- Ech, nie... ale wie pani co, mnie to zbytnio... nie interesuje.
- Och, no szkoda. Powiedz, kochana, co ci się stało?
- Pani profesor, Mirandzie od dłuższego czasu, śnią się sny. - powiedziałam szybko, widząc minę Mir.
- Och, ciekawe... To opowiedz ten swój sen.
Miranda zająknęła się i odchrząknęła.
- Mogę dostać wody? - zapytała szybko.
- Ojej... przepraszam, czy to było pytanie z twojego snu, a możliwe, że miałam chwilowy napad głuchoty i nie usłyszałam początku?
- Pani profesor - powiedziałam z uśmiechem, widząc jak Mir patrzy na profesor, jak na obłąkaną - Miranda pierwszy raz opowiada...
Urwałam. Nagle mnie olśniło. Miałam ochotę kopnąć Mirandę w tyłek, z jej glana. Przecież ona mi nawet nie powiedziała, do tej pory, co jej się śni!
- Niech pani przyniesie jej wody, proszę - powiedziałam - i mi też.
- No co? - zapytała Mir, gdy profesor poszła.
- Ja tego snu, nawet nie znam! - syknęłam.
- No, bo...
- Bo co?
- No, bo ja się wstydzę, w sumie to nie wiem czemu, ale to takie dziwne uczucie...
Profesor przyniosła trzy filiżanki herbaty i pudełko ciasteczek. Postawiła na stole i powiedziała:
- To się napij i opowiadaj, bo szkoda czasu.
"Drryn". Dzwonek.
- Zwolnię Was. - powiedziała z uśmiechem profesor Bukowski - Proszę.
- Więc, w moim śnie znajduję się na wojnie... Najważniejszej wojnie, od pokoleń.
- Tej wojnie? - przerwała profesor Bukowski.
- Tak... Wojnie istot nadnaturalnych z zombie. Widzę jak wszyscy rzucają się na siebie, czarodzieje celują w nich różdżkami, a wróżki spowalniają tempo ruchów zombie, jeszcze bardziej. Jeden z zombie stał pośrodku i... no po prostu stał i się gapił... na mnie. I nagle widzę siebie, tylko, że miałam wiktoriańską suknię, koronkowy naszyjnik i rękawiczki. Suknie była porwana. Biegnę do tego... zombie i rzucam mu się na ramiona. A i miałam wtedy rude włosy... Nie wiem czy to ważne ale... No i się przytulaliśmy. Nagle podeszła do mnie wampirka... to byłaś Ty... Claudia.
-Co? To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Skoro jestem w tym śnie... A w ogóle to czego tu się wstydzić? - zapytałam - To tylko sen.
To było dziwne. Po cholerę, mózg Mir wytworzył sobie informację, że muszę być w jej śnie? Jestem zaskoczona, ta zwykle odważna Mir boi , czy wstydzi się opowiedzieć mi o swoim śnie. Tak byśmy się śmiały z tego, czy coś. Gdyby nie to, że zawsze budziła się ze łzami w oczach.
- Proszę, kontynuuj. - powiedziała szybko profesor Bukowski.
- No więc... Claudia się na niego rzuciła. Chyba myślałaś - te słowa skierowała do mnie - że on chce mnie, no wiesz... zjeść. Ja się wkurzyłam... no wiesz, rzuciłam się na Ciebie. Wzięłam różdżkę i rzuciłam na Ciebie... zakazane zaklęcie. I pojawiła się moja babcia. Odwróciła się do mnie i spojrzała z przerażeniem, bo ja... wzięłam jeszcze srebrny nóż i wbiłam ci go w serce... Nagle podbiegła do mnie i przytuliła. Zaczęła mówić, że będzie dobrze. Ciągle to powtarzała. To dlatego czarodzieje... To z mojego powodu czarodzieje nie chcieli rzucić zakazanego zaklęcia na zombie.
- Co? Niby dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Czarodzieje, mogą użyć tego zaklęcia raz na 250 lat. - powiedziała za Mirandę, profesor Bukowski wgapiona w jakiś punkt w podłodze.
- A... Ale przecież to tylko sen, prawda? - zapytałam znowu.
- Claudio, takie sny nie tworzą się same z siebie. Ten był bardzo wyraźny, prawda? Mirando?
- Tak. - odpowiedziała Mir.
- To czemu budziłaś się z łzami w oczach?
- Bo... ten sen... nie wiem, tak jak profesor powiedziała, był wyraźny... Ja zabiłam w nim Ciebie, czyli mój mózg...
- Planuje Cię zabić kochana. - dokończyła profesor Bukowski - nie zawsze się to udaje... Ale Miranda przynajmniej raz spróbuje Cię okaleczyć.
- Ale... co tam robił ten zombie? - zapytałam. Tym razem to ja się jąkałam.
- Może, to był urywek z przeszłości Mirandy... W poprzednim wcieleniu.
- Wierzy pani w reinkarnacje? - zapytała Mir.
- Tak, wierzę. A to jest dowód mojej wiary.

*

Hej. No... udało mi się. Napisałam drugi rozdział. Cieszę się, jak dziecko, które dostanie wymarzoną zabawkę. Nie jest Was dużo, ale nie tracę nadziei, że ta liczba wzrośnie. Już drugiego kwietnia, jadę na wycieczkę do siódmego i w tym czasie nie dodam wpisu, ale w tym czasie będę pisała następne rozdziały. 

                         Dziękuję za wejście. Do Zobaczenia! Kinga. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz