czwartek, 27 czerwca 2013

Liebster Blog Award

Czołem.
Nie będzie to notka poświęcona czwartemu rozdziałowi, ale nominacji "Liebster Blog Award". Oczywiście, dziękuję bardzo za tą oto nagrodę. To mnie podtrzymało na duchu - bo myślę, że ta nagroda spowoduje, że wzrośnie liczba wejść na bloga.


Jeżeli nie wiecie o co w tym chodzi zapraszam do przeczytania:
„Zasady: Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Dostałam te pytania, i oto odpowiedzi na nie:

1. Co sądzisz o Polskiej kuchni.?
Myślę, że jest wiele wspaniałych dań w polskiej kuchni, choć są skomplikowane, istnieją ludzie, oraz restauracje, które je gotują.
2. Co szalonego zrobiłeś/aś w ostatnie wakacje.?
Cóż, myślę że, obrzucanie się szczątkami zmarłych meduz, a później skarżenie się, że piecze cię tyłek - jest przynajmniej po części szalone. ;)
3. Z kim najczęściej jadasz obiad.?
Z rodzicami i bratem.
4. Twoje ulubione danie.?
Uwielbiam spaghetti.
5. Twoja ulubiona przyprawa to.?
Curry.
6. Kuchnia europejska czy zagraniczna.?
Wschodnia. 
7.  Najchętniej gotujesz.?
Muszę się przyznać - nienawidzę/nie umiem gotować. 
8. Ulubiony owoc.?
Maliny.
9. Ulubiony Blog.?
anubis360.blogspot.com  (The Sims 3)
10. Co skłoniło cię do blogowania.?
Przeczucie, że mam wenę. 
11. Kto cie inspiruje w życiu.?
Myślę, że mama.

Nie długo podam nominowane przeze mnie blogi. ;)
Zachęcam do czytania. 
Kinga. :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 3

- Ej... - zaczęła Miranda.
- Nic nie mów.
- Ale... - jęknęła.
- Powiedziałam: NIC NIE MÓW! - wrzasnęłam.
Wkurzyła mnie. Boże... Niby nic takiego,a jednak... boli. Bo tak nie powinna się zachować najlepsza, prawdziwa przyjaciółka. Ja jej wszystko mówiłam, począwszy od tego, że dostałam okres,a skończywszy na tym, że zmarł mi dziadek. A ta jak zawsze, musi zachować TO dla siebie! To, kurde, był tylko S-E-N! Sen, nic więcej. To nie jest powód do płaczu. Taak, to prawda, że Miranda jest - jak to jej rodzice mówią - "nad" wrażliwa... i w dodatku bardzo drobiazgowa. Ja niby nie jestem. Ale się wkurzyłam.
- Hej! - krzyknęła Mir, wchodząc na korytarz pełen ludzi. - Przecież to nie moja wina, że śnią mi się dziwne sny! A może, masz mi za złe, że zabiłam cię w tym śnie, CO?!
Wszyscy się na Nas patrzeli. Na Mir zawsze się patrzą - szczególni Ci, którzy pierwszy raz ją widzą ubraną na gotkę - ale na mnie rzadko. Dzięki Ci Mirando! Po prostu świetnie! Czy ewoluuje, jak Pokémon, na następny poziom? Dodajcie mi możliwość trucia i znikania. Tylko wejdziemy do pokoju! Tak się składa, że będziemy, pewnie, mieli widownie w postaci naszych dwóch "koleżanek" - Shannon i Dafne. Shannon to wampir i typowa nastolatka, słucha Justina Bieber'a i Britney Spears, ma blond włosy i twarz modelki. Dafne jest wilkołakiem i próbuje papugować Shannon, jest to jej "wafel"*, ma brązowe włosy, ale chce przefarbować na blond. Jest też drugi "wafel" Shannon. Ma na imię Abigail, ma ciemne blond włosy, jest wampirem i mieszka w pokoju obok. Wszystkie trzy nie lubią Mir. Uważają, że jest gotem dla szpanu. Zresztą, ja też tak uważam.
Weszłyśmy do pokoju. Rzuciłam się na swoje łóżko z kołdrą, o kolorze limonki. Śmierdziało jakimś dezodorantem. Miranda weszła do kibla. Słyszałam jak robi siku... Chciałam jej powiedzieć jakiś złośliwy tekst, w stylu "Sss-ikaj ciszej...", ale się powstrzymałam. Po chwili zrobiłam się bardzo senna.

- Och, Boże, ona jest okropna - usłyszałam Shannon.
- Też tak uważam - przytaknęła jej Dafne, wchodząc za swoją królową do pokoju. Za Daf ujrzałam Abigail.
- W ogóle, to ona jest taka, że chce zwracać na siebie uwagę, BEZ PRZERWY. O! Tutaj jesteś! - zauważyła. - A gdzie jest ta gotycka suka? Królewna ciemności... - powiedziała po czym zachichotała, a za nią powtórzyły Dafne i Abigail.
- Wyszła...chyba. A zresztą, skąd mam wiedzieć? Nie interesuje mnie to! - syknęłam.
- Racja. A o co konkretnie poszło?
- Takie tam... bzdety - odpowiedziałam jej.
W ogóle po co jej to?
- Och, rozumiem. Widzisz, nie zwracaj na nią uwagi. Po prostu się popisuje. Nie długo, będzie impreza organizowana przeze MNIE, w tym nowym klubie...
- Love, sex, love. - dokończyła za nią Abigail.
- Tak. No i właśnie uznałam, że nie zostanie zaproszona. Bo oczywiście, obraziła moją NAJLEPSZĄ koleżankę. A poza tym, ona jest CZARODZIEJKĄ! - na jej twarzy dało się zauważyć odrazę.
Nie miałam o tym zdania. Z jednej strony Mir jest nadal, moją przyjaciółką i powinnam ją bronić, a z drugiej strony wkurzyła mnie. Nie chcę, żeby uznała, że mi tak bardzo na jej zależy, że jestem słaba i ją przeproszę. To ona ma to zrobić. Tak, zależy mi na niej, ale to jej wina, że jestem na nią wściekła.
- CZARODZIEJE... Nie wiem, w ogóle, co ten dyrektor myśli, trzymając tę RASĘ w naszej szkole.
Zdawało mi się, że Shannon uznaje czarodziei tylko za nieludzką rasę - kosmitów - a nie za pełno uprawnioną osobę, która ma nadludzkie możliwości, tak jak wszyscy w tej szkole.
- A zresztą... Nikt jej nie lubi. To tak jakby jej nie było w szkole... Jest tępa. Nagle z toalety wybiegła Miranda. To ona tam ciągle siedziała?! Kurczę, zrobiło mi się wstyd, ale nie chciałam, żeby to zauważyła.
- Ela z saw ikwizd. - powiedziała Miranda, po czym wybiegła z pokoju.
- Co? Co ona powiedziała? - zapytała Shannon.
- Chyba... powiedziała na odwrót, to co miała powiedzieć - pomyślałam logicznie. Miranda w trzeciej klasie podstawówki się nauczyła mówić odwrotnie. Oj, chyba naprawdę się wkurzyła.
- To znaczy?
- Ale...z...was...dziwki. - odpowiedziałam skrzywiona.

*

Hej! Tak, troszkę późno. Ale ważne, że jest! Byłam na SUPER wycieczce i niestety nie miałam czasu na pisanie. Przepraszam Was bardzo. Ale się w miarę szybko wyrobiłam. Dziękuję za dwie piękne opinie. Bo jedna to "Ekstra! Chcę się czytać!", a druga "Dobry". Oczekuję więcej. Dziękuję (coś dużo tych podziękowań) też za wejście, bo dla mnie każde się liczy. Przy tym wpisie towarzyszył mi Alice Cooper, którego pozdrawiam serdecznie i życzę zdrówka (oczywiście nadal się trzyma, bo podobno, ostatnio miał nawet koncert w moim mieście). Niedługo pojawi się rozdział 4, myślę, że będzie o wiele dłuuuższy.
Och, i jeszcze coś. W wpisie pojawiło się słowo "wafel", z gwiazdką. Dla ludzi, którzy nie wiedzą co to znaczy piszę.
*Wafel - jest to słowo ze slangu, które ma na znaczeniu słowa takie jak: służący, podwładny. Osoba która robi wszystko, żeby się upodobać innej osobie, swojemu "guru". 

                            Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wejście! Kinga :]

piątek, 31 maja 2013

Rozdział 2

Pokój profesor Bukowski (i sekretarki) był przepełniony wiszącymi na suficie talizmanami, magicznymi kulami, kubkami z fusami z kawy na stoliku i dużą ilością soli na parapecie. Był tam też fotel do leżenia, jak w psychiatryku, i trzy normalne - wydawało się, że można się w nich utopić.
- Opowiedz, kochanienka... Jak masz w ogóle na imię? - rzekła pani profesor Bukowski.
- Ee... Miranda Grace. - jęknęła.
- No dobrze... A wiesz MIRANDO, że twoje imię pochodzi z języka łacińskiego i oznacza "godny podziwu"?
- Ech, nie... ale wie pani co, mnie to zbytnio... nie interesuje.
- Och, no szkoda. Powiedz, kochana, co ci się stało?
- Pani profesor, Mirandzie od dłuższego czasu, śnią się sny. - powiedziałam szybko, widząc minę Mir.
- Och, ciekawe... To opowiedz ten swój sen.
Miranda zająknęła się i odchrząknęła.
- Mogę dostać wody? - zapytała szybko.
- Ojej... przepraszam, czy to było pytanie z twojego snu, a możliwe, że miałam chwilowy napad głuchoty i nie usłyszałam początku?
- Pani profesor - powiedziałam z uśmiechem, widząc jak Mir patrzy na profesor, jak na obłąkaną - Miranda pierwszy raz opowiada...
Urwałam. Nagle mnie olśniło. Miałam ochotę kopnąć Mirandę w tyłek, z jej glana. Przecież ona mi nawet nie powiedziała, do tej pory, co jej się śni!
- Niech pani przyniesie jej wody, proszę - powiedziałam - i mi też.
- No co? - zapytała Mir, gdy profesor poszła.
- Ja tego snu, nawet nie znam! - syknęłam.
- No, bo...
- Bo co?
- No, bo ja się wstydzę, w sumie to nie wiem czemu, ale to takie dziwne uczucie...
Profesor przyniosła trzy filiżanki herbaty i pudełko ciasteczek. Postawiła na stole i powiedziała:
- To się napij i opowiadaj, bo szkoda czasu.
"Drryn". Dzwonek.
- Zwolnię Was. - powiedziała z uśmiechem profesor Bukowski - Proszę.
- Więc, w moim śnie znajduję się na wojnie... Najważniejszej wojnie, od pokoleń.
- Tej wojnie? - przerwała profesor Bukowski.
- Tak... Wojnie istot nadnaturalnych z zombie. Widzę jak wszyscy rzucają się na siebie, czarodzieje celują w nich różdżkami, a wróżki spowalniają tempo ruchów zombie, jeszcze bardziej. Jeden z zombie stał pośrodku i... no po prostu stał i się gapił... na mnie. I nagle widzę siebie, tylko, że miałam wiktoriańską suknię, koronkowy naszyjnik i rękawiczki. Suknie była porwana. Biegnę do tego... zombie i rzucam mu się na ramiona. A i miałam wtedy rude włosy... Nie wiem czy to ważne ale... No i się przytulaliśmy. Nagle podeszła do mnie wampirka... to byłaś Ty... Claudia.
-Co? To dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Skoro jestem w tym śnie... A w ogóle to czego tu się wstydzić? - zapytałam - To tylko sen.
To było dziwne. Po cholerę, mózg Mir wytworzył sobie informację, że muszę być w jej śnie? Jestem zaskoczona, ta zwykle odważna Mir boi , czy wstydzi się opowiedzieć mi o swoim śnie. Tak byśmy się śmiały z tego, czy coś. Gdyby nie to, że zawsze budziła się ze łzami w oczach.
- Proszę, kontynuuj. - powiedziała szybko profesor Bukowski.
- No więc... Claudia się na niego rzuciła. Chyba myślałaś - te słowa skierowała do mnie - że on chce mnie, no wiesz... zjeść. Ja się wkurzyłam... no wiesz, rzuciłam się na Ciebie. Wzięłam różdżkę i rzuciłam na Ciebie... zakazane zaklęcie. I pojawiła się moja babcia. Odwróciła się do mnie i spojrzała z przerażeniem, bo ja... wzięłam jeszcze srebrny nóż i wbiłam ci go w serce... Nagle podbiegła do mnie i przytuliła. Zaczęła mówić, że będzie dobrze. Ciągle to powtarzała. To dlatego czarodzieje... To z mojego powodu czarodzieje nie chcieli rzucić zakazanego zaklęcia na zombie.
- Co? Niby dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Czarodzieje, mogą użyć tego zaklęcia raz na 250 lat. - powiedziała za Mirandę, profesor Bukowski wgapiona w jakiś punkt w podłodze.
- A... Ale przecież to tylko sen, prawda? - zapytałam znowu.
- Claudio, takie sny nie tworzą się same z siebie. Ten był bardzo wyraźny, prawda? Mirando?
- Tak. - odpowiedziała Mir.
- To czemu budziłaś się z łzami w oczach?
- Bo... ten sen... nie wiem, tak jak profesor powiedziała, był wyraźny... Ja zabiłam w nim Ciebie, czyli mój mózg...
- Planuje Cię zabić kochana. - dokończyła profesor Bukowski - nie zawsze się to udaje... Ale Miranda przynajmniej raz spróbuje Cię okaleczyć.
- Ale... co tam robił ten zombie? - zapytałam. Tym razem to ja się jąkałam.
- Może, to był urywek z przeszłości Mirandy... W poprzednim wcieleniu.
- Wierzy pani w reinkarnacje? - zapytała Mir.
- Tak, wierzę. A to jest dowód mojej wiary.

*

Hej. No... udało mi się. Napisałam drugi rozdział. Cieszę się, jak dziecko, które dostanie wymarzoną zabawkę. Nie jest Was dużo, ale nie tracę nadziei, że ta liczba wzrośnie. Już drugiego kwietnia, jadę na wycieczkę do siódmego i w tym czasie nie dodam wpisu, ale w tym czasie będę pisała następne rozdziały. 

                         Dziękuję za wejście. Do Zobaczenia! Kinga. :)

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 1

Spojrzała na mnie swoimi dużymi, żółtymi oczami.
- Nie śpisz? - zapytałam
- Znowu! - krzyknęła Miranda
- Myślę, że zjadłaś za dużo na kolację...- powiedziałam
- Powiem Ci jeszcze raz, że nie-jem-kolacji. A poza tym to był jakiś stary kurczak.
- Ach, no tak... kurczak. - przypomniałam sobie, że Miranda nie je żadnego rodzaju mięsa.
Właśnie znowu śnił jej się koszmar. Kiedyś jakoś to przeżywała, ale od niedawna...
Nasze liceum (internat) w ogóle jest dziwny. Wygląda jakby był dla bogaczy, a nadnaturalne osoby nie zawsze są bogate. Ja jestem wampirką (dużo ich tu), o brązowych włosach, zielonych, dużych oczach; małych ustach i wampirzej cerze. Natomiast Miranda jest czarodziejką (trochę ich tu mało - a właściwie wcale, tylko ona), o niebieskich włosach (naprawdę ma rude), ma niebieskie oczy, ale nosi soczewki (różne kolory), ma nawet duże usta, jest gotką i ma cerę, którą powinien mieć każdy trup.
Przytuliłam i pogłaskałam ją, a ona powiedziała:
- Nie chcę spać... - zaczęła Mir - Nie chcę... Dlaczego akurat na mnie wypadło? Ja przecież nic nie zrobiłam...
- Wiem, Mir...
Też się dziwiłam, czemu ją to nęka. Dobrze się uczyła... dobrze to mało powiedziane, była najlepsza ze szkoły, choć byłyśmy na drugim roku, a szczególnie dobra była w eliksirach. Od tego roku chodziłyśmy do innych klas, bo wprowadzili dla każdej nadnaturalnej grupy klasę. Ja byłam, jak wiadomo - w wampirach, a Mir w czarodziejach, a że była sama to włożyli ją do klasy z wilkołakami... Ja się pytam DLACZEGO? nie mogli dodać ją do wampirów?
Eliksiry i jedyny normalny przedmiot - angielski, mieliśmy razem. Zielarstwo od razu wykluczyli, bo wampiry "nie mogą znać niektórych składników zielarskich" i żaden uczeń nie wie dlaczego.
- Claudia - powiedziała cicho Miranda - może przeczytałam jakąś zakazaną książkę.
Ta to ma pomysły, zawsze wymyśla jakieś dziwne rzeczy jak nie wie co robić.
- No co ty... Ale, na pewno jest ktoś kto też ją przeczytał, bo wypożyczasz książki z biblioteki, prawda?
- No tak.
- No to hm... Może pokażesz mi wszystkie książki, które przeczytałaś, od... od kiedy to ci się śni? - zapytałam
- Od jakichś... dwóch tygodni? - odpowiedziała mi pytaniem
- No to mam nadzieję, że pamiętasz jakie książki czytałaś od dwóch tygodni?
- Oczywiście.
Poszłyśmy do biblioteki. Mir pokazała mi dwie półki książek - bardzo grubych książek.
- Nie ma szans, że ją znajdziemy - powiedziałam załamana.
- No nie...
- A może byśmy powiedziały o tym jakiemuś nauczycielowi?
- Ee... - jęknęła Mir - Myślisz, że uwierzą? Pomyślą, że znowu mam jakieś schizy, jak zawsze...
- No co ty! - krzyknęłam - Chodźmy do profesor Green, na pewno nas zrozumie.
Profesor Green uczyła nas historii magii o była czarodziejką. A co do historii, tym razem rodziny, Miranda była  jako jedyna z rodziny czarodziejką. U mnie natomiast każdy jest wampirem. Profesor Green jak żaden inny nauczyciel uwielbiała każdego ucznia. Pozostali ledwo wytrzymywali z Mir, bo większość uznaje, że to zdrajcy. Kiedyś gdy toczyli walkę z zombie, wszystkie nadnaturalne istoty (prócz czarodziei) chcieli, aby ów czarodzieje rzucili na nich tajne, niewybaczalne zaklęcie. Czarodzieje się nie zgodzili, od wtedy byli wrogami. Gdy profesor Green zaproponowała dyrektorowi McKnight, aby czarodzieje i czarodziejki, oraz inne istoty nadnaturalne też uczyli się w naszej szkole, zgodził się, ale czarodzieje uznali za hańbę chodzić do tej szkoły. Ja z Mir usłyszałyśmy o tej szkole, i od razu się zapisałyśmy.
Gdy znalazłyśmy się w klasie profesor Green i opowiedziałyśmy (właściwie, ja stałam za drzwiami) jej o śnie Mirandy, ta odpowiedziała na to:
- Mirando, myślę że powinnaś się ze swoimi problemami ze snem zwracać do profesor Bukowski.
- Ale... - bąknęła Mir.
- Tak, mogłyśmy o tym wcześniej pomyśleć, dziękujemy! - powiedziałam uprzejmie, gdy już mnie profesor zaprosiła do środka.
- W każdym razie, gdybyście miały jakikolwiek problem związany z historią - wiecie gdzie mnie znaleźć! - krzyknęła profesor Green z uśmiechem na twarzy.
- Super, z Bukowski nigdy się nie dogadamy. Przecież ona zacznie nam ględzić, że za rogiem czyha na nas śmierć i że krowa nas zje i tak dalej.
- Co zrobiłaś z Mirandą?! - krzyknęłam z uśmiechem.
Miranda uwielbiała mistykę i paranormalne rzeczy, a profesor Bukowski uczyła mistyki. Gdy znalazłyśmy się pod gabinetem sekretarki, bo właśnie ona nią była i zapukałyśmy to ona sama nam otworzyła.
- Słucham? - zapytała z szerokim uśmiechem, ubrana w dziwnie kolorowy strój.
Usłyszałam jak Mir mówi cicho "Ale stylówa". A ja parsknęłam.
- Przepraszam, katar. - powiedziałam szybko - Pani profesor, mamy problem., Znaczy się... Miranda ma problem.
- Och, rozumiem że związany z twoim... szaleństwem? - krzyknęła profesor Bukowski z uśmiechem, a my się na nią dziwnie popatrzałyśmy - Oj, żartuję... Proszę, wejdźcie.
- O nie... - szepnęła Miranda.
*

Cześć, przepraszam Was, że nie napisałam jeden dzień po poprzedniej notatce, ale "doskonaliłam" pierwszy rozdział. I jak pewnie, zauważyliście, jest tylko napisane "Rozdział 1", nie ma dwóch części. Pomyślałam, że to głupie, wiec zrobiłam cały rozdział. A i przepraszam, za jakiekolwiek błędy ortograficzne i interpunkcyjne. 
Rozdział będę kończyła gwiazdką (*), aby napisać jeszcze kilka informacji. ;) W napisaniu wpisu pomogła mi piosenka "The Zombie Song" Stephanie Mabey, oto link:
http://www.youtube.com/watch?v=ZPNqub966Tw . Uważam, że jest przyjemna do słuchania, i podobają mi się słowa, ogólnie nie słucham takiej muzyki, ale akurat ta mi się spodobała. 
                                  Pa, Kinga. :)

sobota, 18 maja 2013

Witam!

Cześć. Jestem Autorką tego bloga, który posłuży mi za notatnik w którym będę pisała moją książkę pt. "Zombie i dziewczyna". Postaram się dodać jutro post, w którym będzie pierwszy rozdział, mający dwie części. Może troszkę o mnie... No więc tak, mam na imię Kinga,  lubię ostre brzmienia i kocham zapach książek - i tych starych, jak i nowych. Staram się spoglądać na świat optymistycznie, lecz nie zawsze mi to wychodzi. Piszę książkę, bo myślę że mam wenę, a chciałabym żeby ktoś ocenił jej wynik. Nie prowadzę bloga po raz pierwszy, choć bloga-książkę tak!. Jak już napisałam, postaram się dodać jutro nowy post tym razem już z treścią pierwszego rozdziału - część 1/2.
                                                                                       Dziękuję za wejście, Pa. :)